Karakal w natarciu

Karakal w natarciu

Samobieżne zestawy przeciwlotnicze, czołgi, haubice, a do tego niemal 800 żołnierzy z Polski, wspomaganych dodatkowo przez sojuszników z Niemiec. Czołgiści z 10 Brygady Kawalerii Pancernej zakończyli właśnie ćwiczenia „Karakal-21” na poligonie w Świętoszowie. Było to dla nich najważniejsze przedsięwzięcie szkoleniowe w tym roku.
Choć nie ma jeszcze 10.00, na świętoszowskim poligonie żar leje się z nieba. Stoimy na Wzgórzu Prezydenckim, przed nami ogromna pusta przestrzeń. Pod lasem – ustawione w kolumnę czołgi Leopard 2A4 oraz bojowe wozy piechoty Marder, z których korzysta Bundeswehra. Nad naszymi głowami krąży para bojowych śmigłowców z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. W pewnym momencie wzmaga się ryk silników. Rusza natarcie. Leopardy wyjeżdżają z cienia i zajmują pozycje na całej szerokości pasa taktycznego. Pierwsza linia mknie przed siebie wzbijając tumany kurzu. Za czołgami suną Mardery. To samo dzieje się za naszymi plecami, po drugiej stronie wzgórza. Niebawem załogi otwierają ogień. Z dala dobiega huk wystrzałów. Widać dobywające się z luf kule ognia.

 

To finał ćwiczeń „Karakal-21”, które tydzień wcześniej rozpoczęły się w Świętoszowie. – Dla nas to najważniejsze przedsięwzięcie szkoleniowe w roku – przyznaje gen. bryg. Rafał Kowalik, dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej. – Naszym celem była ocena wybranych pododdziałów. Tym razem podlegał jej 1 Batalion Czołgów, który musiał zaplanować, przygotować i przeprowadzić działania bojowe, współpracując przy tym z innymi rodzajami wojsk: przeciwlotnikami, artylerią, saperami czy rozpoznaniem. Ćwiczenia stanowiły również test dla batalionu logistycznego. Sprawdzaliśmy, czy jego żołnierze są w stanie szybko i sprawnie zabezpieczyć potrzeby wszystkich walczących stron – wyjaśnia generał.

W „Karakalu” łącznie wzięło udział niemal 800 żołnierzy świętoszowskiej brygady. Do dyspozycji mieli 200 sztuk sprzętu – od ciężarówek, poprzez samobieżne zestawy przeciwlotnicze Biała i haubice Goździk, aż po wspomniane Leopardy. Na tym jednak nie koniec. Podczas ćwiczeń z polskimi żołnierzami współdziałali Niemcy z 41 Brygady Grenadierów Pancernych. Na poligon przyjechało ich 120. Korzystali m.in. z bojowych wozów piechoty Marder. – Z niemiecką brygadą współpracujemy od dawna w ramach inicjatywy „Cross Attachment”. Wiąże się ona z organizowaniem wspólnych ćwiczeń, podczas których pododdziały polskie operują w strukturach pododdziałów Bundeswehry i odwrotnie – tłumaczy gen. Kowalik. „Karakal”, choć formalnie nie był częścią wspomnianego programu, w pewnym sensie stanowił jego przedłużenie. W Świętoszowie kompania z Niemiec również została oddana pod polskie dowództwo. – Dla nas tego rodzaju współpraca to spore wyzwanie, ale na pewno nie problem. Wszyscy działamy w oparciu o natowskie procedury, dlatego bez trudu jesteśmy w stanie zgrać nasze działania. Tym bardziej, że z polskimi czołgistami ćwiczymy regularnie – podkreśla kpt. Paul Schmalwasser, dowódca niemieckiej kompanii.

Pierwsza odsłona „Karakala” wiązała się z przerzutem sił na poligon, osiągnięciem przez nie gotowości i działaniami zwanymi marszem zbliżania. Polega on na przemieszczaniu się pododdziałów z rejonu wyjściowego aż do miejsca rozlokowania głównych sił przeciwnika. Po drodze żołnierze z 10 Brygady podjęli współpracę m.in. z wojskami obrony terytorialnej oraz żołnierzami 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Sforsowali też Kwisę. Finałem ćwiczeń było natarcie przeprowadzone na pasie taktycznym w pobliżu Wzgórza Prezydenckiego. Załogi czołgów i bojowych wozów piechoty używały wówczas ostrej amunicji. Celem były pojawiające się na ich drodze tarcze. Leopardy strzelały na odległość od 1,5 do 2,6 km, Mardery do 1000 m.

Natarcie zostało przeprowadzone w dwóch rzutach. Po przejściu głównych sił, do boju wkroczyły czołgi 2 kompanii. – Nasze zadanie polegało na wykonaniu uderzenia z rubieży, rozbiciu sił odwodowych przeciwnika i ostatecznym opanowaniu obiektu natarcia – informuje kpt. Jacek Sobański, dowódca kompanii. – Cel udało się zrealizować – dodaje. Na ostateczne podsumowanie działań trzeba będzie jednak trochę poczekać. – Ocena zostanie sformułowana podczas odprawy połączonej z omówieniem całego ćwiczenia. Odbędzie się ona za dwa tygodnie. Wcześniej należy zebrać wnioski formułowane na bieżąco po zakończeniu poszczególnych epizodów – informuje gen. Kowalik.

(info: Łukasz Zalesiński, Polska Zbrojna,szer. Kamil Oślizło/10BKpanc)